w słoneczne, sierpniowe dni wolność ma dla mnie smak malin, zerwanych z przydomowego krzaczka. słodkie, czerwone maleństwa przypominają, że lato jest jeszcze w pełni, i że warto korzystać z jego dobroci.
pomimo tego, że pomysłów na towarzystwo dla malin mam dużo, to temperaturowe szaleństwo ostatnich dni sprawiło, że spoczęłam na laurach i wybrałam coś bardzo prostego, szybkiego i przede wszystkim zimnego. co nie oznacza, że mniej smacznego.
co to, to nie!
i oto powstał sorrrrbet nieziemsko malinowy
sorbet malinowy
Składniki:
500g świeżych malin (mogą być mrożone)
150g cukru (więcej lub mniej w zależności od słodyczy owoców)
sok z połówki cytryny
kieliszek nalewki malinowej* (można zastąpić wódką)
maliny miksujemy z cukrem, dodajemy sok z cytryny i nalewkę. jeśli nie chcesz mieć w sorbecie pestek, powstałą masę przetrzyj przez sitko. całość przenieś do pojemnika i włóż do zamrażarki na około 4 godziny. co jakiś czas (ok.30 min) pamiętaj o mieszaniu sorbetu, by równomiernie uległ zmrożeniu.
* wersja dla dużych dzieci ;) (alkohol ma zapobiegać tworzeniu się kryształków lodu)
m jak maliny,
m jak - pierwsze słowo dziecka - mama,
m jak miłość,
m jak... zwyczajne, ciche "mniam", które wypowiedziane, daje pewność, że to co robisz, niesie radość drugiej osobie.
m to litera, która tworzy wiele innych pięknych wyrazów.
warto doceniać to, co niepozorne, skryte, piękne. warto wejść do życiowego chruśniaka. i pomimo ryzyka spotkania po drodze tysiąca kujących nieprzyjaciół - kolców, nie poddawać się.
bo warto iść do przodu, sięgać po więcej, walczyć.
by na koniec odnaleźć to co cieszy.
co w swej maleńkości daje uczucie...
wolności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz